Rozmiar: 27837 bajtów

Tekst jest PEŁNĄ odpowiedzią na ankietę „Czym był Okrągły Stół?” magazynu EUROPA. Nadesłane przez „Dziennik” pytania:
Co się Panu nie podobało w Okrągłym Stole? Jakie warunki brzegowe, Pana zdaniem nie zostały spełnione? Jeśli miałby Pan powiedzieć, co należało zrobić inaczej, co by to było? Jakich szans nie wykorzystano?
Należało zmieścić się w 2.500-3.000 znaków. W rzeczywistości redakcja nie okazała się tak hojna.
„Europa” z 7.02. skrót tej wypowiedzi zatytułowała: „Zabrakło wiary, że można pokonać komunę”.


Na bagnecie, przy okrągłym stole

Czy gdyby nie było okrągłego stołu to komunizm by nie upadł? Odpowiedź jest oczywista. System dogorywał i jego miesiące były policzone. Gen. Jaruzelski mówi, że gdy w styczniu 89 z gen. Kiszczakiem zagrozili podaniem się do dymisji, zobaczyli przerażone oczy swych partyjnych towarzyszy, którzy czuli, że bez wsparcia siłowego nie mają szans. Ja przepraszam, o jakim siłowym wsparciu mówi generał? O wyprowadzeniu wojska na ulice jak w stanie wojennym? Przeciwko komu? Co by to dało? Bo chyba nie mówi i nie myśli o jatkach, jakie urządzili chińscy komuniści na placu Tiananmen w Pekinie. Coś podobnego w Polsce w tamtym czasie po prostu było niemożliwe i niewykonalne. Mam w pogardzie ówczesne kierownictwo PRL-u, zakłamane, służalcze wobec Moskwy, ale to nie byli samobójcy i szaleńcy.

Przypisywanie uczestnikom okrągłego stołu głównych zasług w obaleniu systemu to fałszywy mit. Strona reżimowa gorączkowo poszukiwała wyjścia z matni, w jaką się wpędziła. Dotarło do nich słynne powiedzenie, że bagnetem można osiągnąć wiele, ale siedzieć na nim nie sposób. Pragnęli uratować ze swego stanu posiadania tyle ile się da. I tu w sukurs przyszła im konstruktywna opozycja. Konstruktywna - to nie Solidarność w oporze, w podziemiu, nie nasi młodzi następcy, którzy idee wolnej i demokratycznej Polski kryli w swych sercach i głosili w szkolnych gazetkach, to nie konspiratorzy SW, którzy marzyli i działali w celu rozwalenia komuny. Konstruktywna – to działacze, którzy tak chcieli dogadać się z generałami, żeby wilk był syty i owca cała. A z tego co dziś wiemy wynika, że było jeszcze gorzej – komuniści selekcjonowali i kreowali na swych głównych przeciwników osoby uzależnione od nich agenturalnie.

Już wówczas z podziemia ostrzegałem żeby „Nie grać z szulerami”, nie przystępować do rozmów ze zdrajcami i politycznymi bankrutami, na ich warunkach i pod ich dyktando. Czyż nie miałem racji? Zupełnie inaczej wyglądałaby dziś Polska, a może nawet wszystkie pokomunistyczne kraje, gdyby zasadniczym wątkiem okrągłego stołu było oddanie przez komunistów władzy, a nie dzielenie się nią. To był główny grzech solidarnościowej i kościelnej strony. Brakowało im wiary i wyobraźni, że można komunę pokonać, że jest to realne i w zasięgu ręki.

Moi oponenci powiedzą: ale przecież tak czy siak wkrótce po okrągłym stole system upadł. To prawda. Stało się tak głównie dzięki jego ówczesnej słabości, ale też sile i determinacji polskiego społeczeństwa. Kontraktowe wybory w czerwcu 89 roku, które w zamyśle umawiających się stron miały stabilizować system, okazały się jego klęską. Polacy spopielili plugawą komunistyczną skorupę ogniem ze swych głębi.

Nie wykluczam, że okrągły stół przyspieszył wybuch tego ognia. Pewnie po solidarnościowej stronie stołu byli ludzie, którzy na to właśnie liczyli. Mimo mojej zasadniczej krytyki tego „mebla", oni są mi bliscy. Ale niestety to nie oni nadawali ton transformacji. Ton nadawali piewcy „grubej kreski", przeciwnicy rozliczenia systemu, hamulcowi, którzy głosowali za prezydenturą Jaruzelskiego, biernie przyglądali się paleniu akt służb specjalnych, chronili agentów, ręka w rękę z komunistami uwłaszczali się na społecznym majątku.

Ta niecna spuścizna do dziś nas przytłacza. Poważna odnowa polskich elit, naprawa III RP może nastąpić po odrzuceniu tego ciężaru, po spojrzeniu na okrągły stół w prawdzie.


Kornel Morawiecki