Rozmiar: 27837 bajtów

Gramy o los Polski

Na pierwszej stronie „Tygodnika Powszechnego” z 30 kwietnia br. [1989] Stefan Bratkowski w artykule „Gramy o swój los” napisał, że „Solidarność Walcząca” zamienia się w „Solidarność” walczącą z „Solidarnością”, a hasła bojkotu wyborów nazwał nieodpowiedzialnymi „w sytuacji, gdy Polacy muszą udowodnić światu, że naprawdę chcą demokracji”. Podobne, obraźliwe słowa łączące nas i naszych sympatyków z tzw. „betonem partyjnym” padają również na wiecach (we Wrocławiu z ust Karola Modzelewskiego), z ambon i głośników Wolnej Europy.

Przypomnijmy, że wtedy gdy po stanie wojennym Redaktor Bratkowski pisał „Co robić w sytuacji, gdy nic się nie da zrobić”, wtedy gdy Przewodniczący Związku podpisywał się „Kapral Wałęsa” i mówił, owszem, o pluralizmie, ale nie o „Solidarności”, wtedy gdy liderzy i doradcy Związku radzili nad samorządami, spółdzielczością, czy wersjami paktów antykryzysowych – SW od początku, głośno i niezmiennie, w gazetkach i na ulicach żądała reaktywacji legalnej „Solidarności”. Naszymi stałymi hasłami były: „Solidarność”, „Wolne wybory” i „Precz z komuną”.

Pan Bratkowski się myli – Polacy wcale nie muszą udowadniać światu, że chcą demokracji. A jeśli już, to na pewno najlepszym dowodem na to będzie pokazanie, że po prostu nie chcą komunizmu i przez bojkot nie godzą się na pseudo-demokrację w jego ramach. Jest jakaś nieuczciwość, gdy właśnie te kręgi opozycji i „Solidarności”, gdy ci, którzy chcieli pójść i poszli dogadywać się z władzą, którzy przystali na stawiany im warunek takich mniej więcej wyborów, teraz dla wytłumaczenia się przed społeczeństwem rzecz całą odwracają do góry nogami i atakują tych, którzy wierni są zasadom i polityki nie traktują instrumentalnie.

Nie trzeba było wchodzić w ten kontrakt. Ubiegłoroczne strajki, gospodarcze załamanie i warunki zewnętrzne w połączeniu z nastrojami w kraju tak czy tak zmusiłyby Partię do zalegalizowania „Solidarności”.

A tu nie dość, że nie pytając o zdanie członków podziemnej i jawnej „Solidarności” – tych najwytrwalszych – zgodzono się na Statut okrojony o prawa do strajku, to na dobitkę wpycha się nas w wybory, które, niezależnie od wyniku, w oczach świata uprawomocnią system. Konia z rzędem temu, kto potem wytłumaczy Francuzom, Włochom czy Amerykanom, że rząd wyłoniony po wyborach, do których wzywają Wałęsa i Wajda, Episkopat i Bratkowski, nie będzie rządem reprezentującym interesy Polaków. Już raz, w 1957 r., Kościół i intelektualiści polscy wezwali naród do udziału w niedemokratycznych wyborach, bo do Sejmu miało wejść kilkunastu posłów niezależnych. Przysłużyło się to jedynie Gomułce.

Od tego, czy w sejmie i senacie, w państwie rządzonym przez komunistów, będzie 100 czy 200 posłów wyznaczonych przez Komitety Obywatelskie (z nomenklatury Wałęsy – jak złośliwie ujął to Urban), naprawdę nie zależy los Polski. Nie przeczę, po części zależy polityczny los tych, którzy weszli w tę grę z szulerami, myśląc, że ich przechytrzą (lub z sobie tylko znanych powodów). Zalicytowali trzy bez atu (patrz cytowany art. S. Bratkowskiego) i teraz trzęsą się o wynik, bo w kartach cieniutko, a przeciwnicy trzymają asy w rękawach i colty pod stołem. Ale niech tam, niechby Panom Wałęsie i Bujakowi, Geremkowi i Kuroniowi udało się zebrać jak najwięcej lew. Tylko na litość, niech nas nie straszą, że gdy im te trzy bez atu nie wyjdzie, to będzie nasz solidarnościowy i narodowy blamaż. Nie nasz. Łudzi się nas, że prosta i jedyna droga do pełnej demokracji i niepodległości to ta karciana rozgrywka. Wielu daje się nabrać, bo to i koszt mały i sumienie czyste. Czasem tylko coś niemile zgrzytnie, jak słyszymy Lecha Wałęsę mówiącego na spotkaniu do generała: „mam nadzieję, że już się nie rozejdziemy”. Otóż rozejdziemy się. Jeśli nie Wałęsa z Jaruzelskim, to Polacy z Wałęsą.

„Solidarność” była ideowym i organizacyjnym wyzwaniem przeciwko komunizmowi, stąd brała się jej siła i mit. Takiej „Solidarności” potrzeba nam znowu, a nie jakiegoś drugorzędnego związku zawodowego od wczasów i pietruszki. SW wzywając do bojkotu, wytykając zmiany w Statucie nie walczy z „Solidarnością”, ale w dalszym ciągu walczy o „Solidarność” – czystą i wielką, niezależną i samorządną. Komuniści tyle już idei i społecznych rozwiązań przywłaszczyli sobie i splugawili. „Solidarności” połknąć im nie damy. Gramy o Polskę, o wyswobodzenie narodów z pęt komunizmu, o to, aby żyć WOLNI I SOLIDARNI.

Kornel Morawiecki

Wrocław, 1 maja 1989 r.


Stefan Bratkowski, Gramy o swój los, „Tygodnik Powszechny” nr 18 (2079), Kraków 30 kwietnia 1989 r.


4 maja br. tekst powyższej repliki został dostarczony redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Red. Krzysztof Kozłowski (zastępujący Jerzego Turowicza w związku z jego nieobecnością w kraju) zdecydowanie odmówił opublikowania odpowiedzi Kornela Morawieckiego na artykuł Stefana Bratkowskiego.
AISW