Tadeusz Świerczewski
Historia radia "Julia"
Na przełomie stycznia i lutego 1982 r. Karol Skibiński "Gustaw", szef wchodzącej w skład wrocławskiego RKS grupy "PAX-BATORY", przekazał mi informację, że warszawska "Diora" uruchomi wkrótce produkcję odbiorników radiowych, opartych na technologii "Grundiga" (Schematy technologiczne budowy odbiornika były w języku niemieckim, z tego wynikało, że technologia została po prostu wykradziona). Karol Skibiński, który był dyrektorem ds. technicznych Ośrodka Badawczo-Rozwojowego "Energetyki" we Wrocławiu, utrzymywał ścisły kontakt z dyrektorem "Diory w Dzierżoniowie", który został zobowiązany do przetłumaczenia i opracowania nowego schematu, w języku polskim, tak, aby można było uruchomić natychmiastową produkcję odbiorników pod nazwą "JULIA".
Gdy otrzymałem schemat technologiczny z tą informacją, natychmiast skontaktowałem się z Jacentym Lipińskim, aby wyraził swoją opinię. Po analizie schematu, oświadczył on, że jest to rewelacja. Gdybyśmy mogli posiadać takie odbiorniki, nastąpiłby przełom w naszych staraniach o pozyskiwanie tranzystorów dużej mocy, niezbędnych do budowy urządzeń nadawczo-odbiorczych, oraz, po minimalnych przeróbkach, układów scalonych. Moglibyśmy prowadzić nasłuch szerokiego spektrum fal, na których nadawało SB, a dodatkowo, po podłączeniu szerokopasmowej anteny zewnętrznej, można to radio wykorzystać jako stację nadawczo-odbiorczą.
Natychmiast poszedłem z tą wiadomością do Kornela, który oświadczył mi abym się nie zastanawiał, podtrzymywał kontakt i gdy tylko uruchomią produkcję, kupił kilka sztuk tych odbiorników, a o pieniądze na to miałem się nie martwić, ma trochę dolarów, a resztę, jak będzie potrzeba, pożyczymy gdzieś. O tej sprawie postanowiliśmy nikogo nie informować - do czasu, gdy będziemy już mogli rzecz zmaterializować.
Pod koniec lutego 1982 r. Warszawskie Zakłady wyprodukowały pierwszą próbną partię. Na ówczesne warunki były bardzo drogie. Kornel Morawiecki dał mi osiemset dolarów, a bp Adam Dyczkowski kazał mi wypłacić w Kurii 30.000 zł. W ten sposób mogłem kupić sześć szt. odbiorników "JULIA". Zakupu dokonał wysłany przez Karola Skibińskiego łącznik. Tego samego dnia radia trafiły do Jacka Lipińskiego. Po dokonaniu przez niego przeróbek w układach scalonych i sprytnej manipulacji dwa pierwsze odbiorniki do samego nasłuchu SB trafiły do Kornela Morawieckiego i Władka Frasyniuka. Manipulacja Jacka polegała na tym, że osoba postronna, nieznająca sposobu włączenia podsłuchu, mogła słuchać radia, nie zdając sobie sprawy z faktycznego jego zadania.
Aby włączyć podsłuch SB i MO na dowolnym zakresie, należało włączając radio wcisnąć równocześnie trzy klawisze z lewej części radia, wyłączenie odbywało się przez naciśnięcie dowolnego klawisza po prawej stronie odbiornika. W marcu do kościoła przy ul. Trauguta we Wrocławiu przybył z Niemiec transport dwóch tirów z darami - pod samochodami były podczepione nadajniki wraz z podzespołami, tranzystory, układy scalone i dwa skanery oraz schematy w języku niemieckim. W porozumieniu z Kornelem po odbiór tej przesyłki udałem się z Jasiem Pawłowskim "Gajosem" oraz Staszkiem Mittkiem "Gadem".
"Produkcja" mogła już ruszyć pełną parą. Po kilku dniach, były gotowe trzy odbiorniki do prowadzenia nasłuchu SB i MO, wraz z dodatkową anteną zewnętrzną i przystawką nadawczo-odbiorczą, oraz dwoma skanerami.
Jeden odbiornik wraz ze skanerem otrzymał Jan Pawłowski, który umieścił sprzęt w wynajętym mieszkaniu na Podwalu, o którym praktycznie nikt nie wiedział, z wyjątkiem Kornela i mnie. Ta pracownia Jasia była bardzo długo aktywna, nawet po moim aresztowaniu.
Do tego sprzętu podłączony był magnetofon szpulowy, który włączał się automatycznie, Jan przychodził jedynie na odczyty nasłuchu, nikt tego nie musiał na bieżąco obsługiwać. Wyjątkiem był 31 sierpnia 1982 r. w trakcie manifestacji we Wrocławiu. Poprzez satelitę "OSKAR" dowiadywaliśmy się też, co się dzieje w Warszawie i Gdańsku. Ja zabierałem informacje i przekazywałem łącznikowi. W mieszkaniu mojego łącznika Tomka Wąsowicza na ul. Baciarellego Jacenty Lipiński nadawał informacje na Zachód.
Drugą "Julię" miał Jacenty Lipiński, kolejną ja, jeden odbiornik był rezerwowy niepodrobiony. Przydał się. W dniu mojego aresztowania, 5 października 1982 r. ubecy zorientowali się, że mam nasłuch, i przez kilka godzin w trakcie rewizji szukali w radiu nasłuchu, nie znaleźli. Po kilku dniach Zygmunt Gabert, wysłany przez "Jacka", podmienił odbiorniki, a zewnętrzną antenę wrzucił do komina, gdzie tkwi do dnia dzisiejszego. Gdy byłem już w więzieniu, esbecy 2 listopada wpadli ponownie do mojego domu, znaleźli nadajnik małej mocy, który cały czas leżał pod deską kreślarską w mojej pracowni, przy okazji przekopali cały ogród w poszukiwaniu broni i mojego archiwum, ale z wyjątkiem tego nadajnika niczego nie znaleźli. Ja, oczywiście, do nadajnika się nie przyznałem, stwierdzając, że SB podrzuciła mi go celowo, co jest w moich aktach.
Michał Gabryel "Bartek" otrzymał nadajniki, które miał przekazać do Warszawy i Gdańska oraz Poznania. W trakcie obchodów Poznańskiego Czerwca miał też nadawać o określonym czasie.
Tadeusz Świerczewski