Aneks
Sławomir Bugajski
Formalnie oddział katowicki powstał w III dekadzie września 1982 roku. Był to pierwszy oddział Solidarności Walczącej poza Wrocławiem. Sam termin „oddział” powstał również w Katowicach.
Na początku września 1982 przyjechałem do Wrocławia, aby spotkać się ze Zbigniewem Oziewiczem. On wciągnął mnie i moich najbliższych współpracowników do Solidarności Walczącej. Przedstawiał ją jako radykalną, bojową organizację, nastawioną na walkę z SB i organizowanie manifestacji. Kontaktów szukaliśmy też wcześniej w Warszawie.
Moje najczęściej używane pseudonimy operacyjne to „Aleksander” i „Alfred”. Po powrocie na Górny Śląsk zaczęliśmy budowę struktur SW. Wiele osób zadeklarowało chęć wstąpienia do organizacji lub chciało być współpracownikami. Większość działaczy chcących się zaangażować uważała jednak, że formuła związku zawodowego jest czymś bezpieczniejszym.
W III dekadzie września odbyło się pierwsze zebranie Solidarności Walczącej w Katowicach. Kiedy zdecydowaliśmy się wystąpić jako Grupa Inicjatywna Solidarności Walczącej, mieliśmy wokół siebie około 10 osób. Nie wszyscy na początku odróżniali Solidarność Walczącą od podziemnego NSZZ „Solidarność”, z czasem podział coraz bardziej się krystalizował.
Od razu niemal rozwinęliśmy w Katowicach działalność wydawniczą. Jako pierwsze czasopismo SW na Górnym Śląsku ukazało się „Wolni i Solidarni” („WiS”), a następnie „Podziemny Informator Katowicki” („PIK”). „WiS” – pierwszy numer w październiku 1982 – wychodził co miesiąc. Było to pismo publicystyczne. „PIK” ukazywał się od czerwca 1983 r. co dwa tygodnie i miał raczej charakter informacyjny. Nakład „WiS” – od 1000 do 2000 egzemplarzy, „PIK” – około 5000 egzemplarzy. Jako Solidarność Walcząca drukowaliśmy też wiele innych pism dla różnych organizacji.
Dość szybko udało się nam nawiązać współpracę z „Solidarnością”. Szefem Regionalnej Komisji Koordynacyjnej na Górnym Śląsku i Śląsku Dąbrowskim była Jadwiga Chmielowska.
Nawiązaliśmy też na początku 1983 r. kontakt z lokalną grupą związaną z pismem „Niepodległość”, z której później powstała Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość”.
Po 13 grudnia 1981 r. aresztowano wiele osób. Z legalnych władz „Solidarności” nikt prawie nie pozostał na wolności, za wyjątkiem Jadwigi Chmielowskiej, która przed 13.12.1981 r. pracowała w Zarządzie Regionu. Jesienią 1982 r. jej grupa – RKK – była zdecydowanie najsilniejszą strukturą związkową, chociaż istniała już w tym czasie także Regionalna Komisja Wykonawcza, której przewodniczącym był Tadeusz Jedynak.
Przez grupę Solidarności Walczącej przechodziły wszystkie tytuły prasy podziemnej. Mieliśmy szybki kontakt z oddziałem krakowskim, z Mirosławem Dzielskim, który z sympatią wyrażał się o Solidarności Walczącej i brał sporo „WiS” do kolportażu, zaś Oddział Solidarności Walczącej – Katowice brał do kolportażu jego pismo – „13 grudnia” (potem „13”). Prowadziliśmy intensywną działalność w Hucie Katowice, nawiązaliśmy kontakt z grupą z Huty Katowice, która wydawała pismo „Wolny Związkowiec”, który był po części drukowany, kolportowany i redagowany przez Oddział Katowicki Solidarności Walczącej. Raz na dwa tygodnie spotykaliśmy się z przedstawicielami grupy Huty Katowice. Ludzie ci przynosili nam informacje pisanie i redagowanie robił zaś nasz człowiek.
Pierwsze dwie drukarnie powstały w Katowicach. W Gliwicach na początku 1983 roku uruchomiono trzecią drukarnię. Jej szefem był człowiek o pseudonimie „Leszek” [wszystkie wymienione pseudonimy są znane autorowi].
Od jesieni 1982 roku utrzymywaliśmy też kontakt z grupą związkową w Tychach. Była to bardzo ścisła współpraca aż do roku 1987. Współpracowaliśmy też z grupą osób w Jastrzębiu, Żarach, Wodzisławiu (Rybnicki Okręg Węglowy). Działacze ci byli bardzo radykalni i przeprowadzili kilka akcji z dziedziny „małego sabotażu” (gromadzili materiały wybuchowe, zapalniki i wysadzali symbole komunistyczno-sowieckie, np. blaszane sierpy i młoty, pomniki, symbole graficzne itp.). Grupa z ROW była de facto grupą Solidarności Walczącej, choć jej członkowie nie zostali zaprzysiężeni. Aresztowanie jej działaczy nastąpiło na przełomie 1982 i 1983 r. Po ich aresztowaniu urwał się nam kontakt z podziemiem Rybnickiego Okręgu Węglowego. Po amnestii działacze ci wyemigrowali (był to często powtarzający się problem na Górnym Śląsku).
Jeszcze przed wydaniem pierwszego numeru „WiS”, który w winiecie zawierał wzmiankę, że jest pismem Solidarności Walczącej przejęliśmy redakcję, druk i kolportaż „Biuletynu Konspiracyjnego Komitetu Oporu”, pisma niefirmowanego przez Solidarność Walczącą, chociaż w całości (od zbierania informacji do kolportażu) robionego przez członków Solidarności Walczącej.
Bazą Solidarności Walczącej był Uniwersytet Śląski. Do ludzi najaktywniej działających w katowickim oddziale Solidarności Walczącej należeli: „Gustaw” i „Palacz”. Cały katowicki oddział Solidarności Walczącej był bardzo radykalny politycznie. Jeśli ktoś chciał zostać naszym członkiem – musiał prezentować spójne i radykalne poglądy oraz musiał być wszechstronnie sprawdzony. Jestem pewien, że w roku 1982 nie było żadnej wtyczki w strukturze Solidarności Walczącej oddział Katowice. Woleliśmy pracować przez całe lata z człowiekiem, który nie wiedział o tym, że pracuje z czołowymi działaczami Solidarności Walczącej, niż zbyt wcześnie się przed nim odkryć. Główne metody weryfikacji to: rozeznanie personaliów, miejsca zamieszkania i wywiad środowiskowy. Metoda analityczna: zebranie szczegółów z działalności człowieka i analiza prawdopodobnych motywacji jego zaangażowania.
Wśród członków i najbliższych sympatyków SW dochodziło co pewien czas do aresztowań. Na przykład osoba o pseudonimie „Palacz” wpadła pod koniec 1985 r., ale SB do końca nie wiedziała, że jest on członkiem Solidarności Walczącej. W tym samym roku wpadł też „Leszek” – pracownik naukowy Uniwersytetu Śląskiego i szef jednej z trzech drukarń.
Szef każdej drukarni odpowiadał za wydanie pisma na czas, za druk i aprowizację. Albo był za to wynagradzany, albo pracował społecznie – zależało to od wcześniejszych ustaleń i potrzeb bytowych.
Finansowanie prac Rady SW Katowice pochodziło z kilku źródeł: dysponowaliśmy dobrowolnymi wpłatami sympatyków; niektórzy ukrywający się ludzie dostawali pieniądze od swoich TKZ ze składek członkowskich; mieliśmy pieniądze ze sprzedaży wydawnictw („WiS” od pewnego czasu przynosił pieniądze, które przekraczały koszty druku i kolportażu), byliśmy też dofinansowywani przez centralę w ten sposób, że braliśmy do kolportażu czasopisma z Wrocławia i nie zwracaliśmy pieniędzy. Kilka razy dostaliśmy też od SW z Wrocławia matryce i farbę. Dość duży dochód dawała nam produkcja i sprzedaż dewocjonaliów (np. pocztówki Wałęsy z nagrodą Nobla, pocztówki z Jasną Górą), znaczków pocztowych, pożytkowaliśmy też pieniądze własne.
Do połowy 1983 roku pracowaliśmy na matrycach [białkowych] powielanych na ramkach, później przeszliśmy na sitodruk i tak pracowaliśmy już do końca naszej działalności.
Jesienią 1984 roku nawiązaliśmy kontakty z kręgami opozycji warszawskiej (m.in. Henryk Wujec, Seweryn Jaworski, Zbigniew Romaszewski, ks. Stanisław Małkowski). Kontaktowaliśmy się z nimi jako działacze Solidarności Walczącej. W 1985 roku uzyskaliśmy za wstawiennictwem Wujca po raz pierwszy i ostatni pieniądze, które dotarły z Zachodu z przeznaczeniem na pomoc dla represjonowanych. Pieniądze te nie były przeznaczone dla Solidarności Walczącej, ale dla ludzi ukrywających się, którzy byli pod opieką Katowickiego Oddziału Solidarności Walczącej. Do takich ludzi należała między innymi Jadwiga Chmielowska, z którą współpracowaliśmy od 1983 roku.
SB próbowało podejść nas na różne sposoby. Np. w struktury bliskie Solidarności Walczącej wpuszczali człowieka, który za wszelką cenę chciał nawiązać kontakt z Radą SW Katowice, chciał zajmować się kolportażem lub wydawać jakieś pismo. Po takim etapie kontakt zazwyczaj urywał się i człowiek ten więcej się nie pokazywał. Zdarzało się też, że ktoś próbował nas przekonać, iż przedstawiciel wrocławskiego oddziału Solidarności Walczącej chce koniecznie zobaczyć się z przedstawicielem katowickiego oddziału Solidarności Walczącej. Raz nawet przyjechał człowiek z listem polecającym od Zbigniewa Oziewicza i chciał koniecznie dotrzeć do członków Rady SW Katowice – po krótkim sprawdzeniu okazało się, że z pewnością nie był to człowiek godny zaufania. Byliśmy bardzo ostrożni i to nam dużo pomogło.
Część nakładów wszystkich pism regionu śląsko-dąbrowskiego była kolportowana przez Katowicki Oddział Solidarności Walczącej. Oddział Solidarności Walczącej w Gliwicach istniał do końca działalności Solidarności Walczącej.
W 1983 roku nawiązaliśmy krótkotrwałą współpracę z lokalnymi władzami „Solidarności” w Zagłębiu Dąbrowskim (Sosnowiec), była to struktura międzyzakładowa („Międzyzakładowy Komitet „Solidarności”), która do pewnego czasu korzystała z naszych możliwości drukarskich. W 1984 roku MK”S” zerwał z nami kontakt, ponieważ prowadziliśmy zbyt radykalną politykę. W czasie, gdy TKK konsolidowała swoje wpływy (1983/84), dawał się zauważyć wyraźny nacisk na lokalne struktury „Solidarności”, aby zrywały kontakty z grupami oboksolidarnościowymi, które wybiły się i prowadziły radykalną działalność w okresie 1982-1983.
Rozrost Oddziału Katowickiego następował mocno do przełomu roku 1983/84, potem był czas stabilizacji do pechowego lata 1985 roku, kiedy to niemal równocześnie wpadły dwie drukarnie (druga i trzecia). Drukarnia numer jeden była zlikwidowana już wcześniej (działała na ramkach i wystarczyły drukarnie II i III). Na skutek tych wpadek nie mieliśmy gdzie drukować. Nasza działalność stanęła pod znakiem zapytania. Zamknęli też wtedy „Norberta Liszkę”. Działalność Solidarności Walczącej mogła ulec całkowitemu zagrożeniu, ponieważ trzymał on w swoich rękach kontakty między poszczególnymi grupami SW na Górnym Śląsku, miał też powiązania z centralą we Wrocławiu. Struktury nasze uratowało zachowanie reguł konspiracji, gdyż drukarze, którzy zeznawali podczas śledztwa, nie widzieli nigdy „Norberta Liszki”. Nie mając żadnych dowodów, SB po 48 godzinach wypuściła go.
Raz jeszcze pojechaliśmy wówczas do Warszawy, nie chcąc naszymi problemami zaprzątać Rady SW z Wrocławia. Dotarliśmy do ks. Stanisława Małkowskiego, który nadal był nam jak najbardziej życzliwy. Najprawdopodobniej jednak ks. Małkowski był już wtedy wyeliminowany przez układ ugodowy, ponieważ był człowiekiem o poglądach bardzo radykalnych. Odsunięto go pod pretekstem, że może być obiektem następnego morderstwa po ks. Jerzym Popiełuszce. Ks. Małkowski skierował nas do człowieka, który miał wydrukować „WiS”. Po dwóch tygodniach dowiedzieliśmy się, że szef tego człowieka, który prowadził drukarnię, zabronił mu drukować jakiekolwiek pismo, które byłoby w związane z Solidarnością Walczącą. Wówczas nawiązaliśmy kontakt z Krakowem i tam – dzięki „Jakubowi” – wydrukowaliśmy parę numerów „WiS”. Trwało to do czasu odbudowania nowych komórek druku w 1986 r.
W Krakowie istniała grupa Porozumienie Prasowe „Solidarność Zwycięży”, nie wychodząca poza region krakowski. Była radykalna, podobna programowo do Solidarności Walczącej. Miała ona bardzo bliskie kontakty z Radą i działaczami Solidarności Walczącej z Wrocławia. Były to kontakty na zasadzie partnerskiej współpracy.
Regionalna Komisja Koordynacyjna z Chmielowską na czele rozpadła się w roku 1984. Głównym tego powodem był proces eliminowania radykałów. W 1983 r. odrodziła się RKW – struktura konkurencyjna w stosunku do RKK i popierana przez TKK. RKW zyskiwała coraz bardziej na znaczeniu, bo o niej się mówiło, pisało i do niej spływały pieniądze. Tadeusz Jedynak został dokooptowany do TKK. Chmielowska usiłowała nawiązać kontakt z Jedynakiem poprzez działaczy Solidarności Walczącej, ale zażądał on bezwzględnego podporządkowania [sobie] RKK.
Łączność z innymi oddziałami SW w Polsce była sporadyczna ze względów konspiracyjnych. Często kontaktowaliśmy się jedynie z Wrocławiem, jako centralą, i z Lublinem (regularna wymiana prasy). Jesienią 1984 roku zaproponowaliśmy Chmielowskiej, aby weszła do oddziału katowickiego Solidarności Walczącej wraz z całą swoją strukturą, w zamian za co miała zostać szefem SW Katowice i przejąć pseudonim „Jan Wysocki”. Kornel Morawiecki postulował, aby wystąpiła pod swoim nazwiskiem (zasada legitymizacji). Po wejściu RKK do Solidarności Walczącej niewiele się zmieniło w działalności SW w Katowicach.
Była taka koncepcja, aby wciągnąć do Rady Solidarności Walczącej szefów oddziałów, bo od 1983 r. traciła ona na znaczeniu. Oddziały Solidarności Walczącej chciały ją reaktywować po to, by była grupą, która mogłaby określać strategię Solidarności Walczącej.
W latach 1982-85 istniały w łonie SW zasadniczo dwie koncepcje postępowania w podziemiu: jedni chcieli demonstracji ulicznych, drudzy chcieli organizacji ściśle konspiracyjnej i chcieli przygotować powstanie antykomunistyczne.
W latach 1985/86 stosunki między KPN-em a Solidarności Walczącej układały się na zasadzie partnerskiej, chociaż KPN traktował Solidarność Walczącą instrumentalnie. Jednym z założycieli KPN na Górnym Śląsku był Adam Słomka, który początkowo działał w Solidarności Walczącej i który od otrzymał od niej pomoc (również finansową) na utworzenie KPN. W SW była bardzo wyraźna tendencja do wspomagania wszystkich niezależnych ugrupowań i inicjatyw w zasadzie bezwarunkowo.
W czasie swojego rozkwitu Solidarność Walcząca w Katowicach miała około 200 zaprzysiężonych członków i wiele osób współpracujących.
Z Wrocławiem mieliśmy stały kontakt przez Zbigniewa Oziewicza. W styczniu 1983 roku po raz pierwszy spotkałem się z Kornelem Morawieckim. W czerwcu 1983 roku Kornel Morawiecki, wracając ze spotkania z Papieżem, był też w Katowicach. W latach 1983/84 spotkania takie odbywały się co miesiąc w Opolu. W latach 1985/86 spotykaliśmy się z Kornelem Morawieckim rzadziej, ponieważ był on coraz bardziej ścigany.
Nie mieliśmy skanerów, radia ani żadnych środków technicznych. Z ruchem „Wolność i Pokój” i z NZS współpracowaliśmy tak jak z każdą inną antykomunistyczną organizacją. „WiP” mniej nam jednak odpowiadał, gdyż propagował idee pacyfistyczne, my zaś byliśmy nastawieni antypacyfistycznie. NZS natomiast przed rokiem 1986 prawie nie istniał.
Wejście młodego działacza NZS (pseudonim „Stalowy”) do SW oraz innych studentów z NZS w 1986/87 r. zaktywizowało struktury SW na Górnym Śląsku.
Cechy odróżniające Solidarność Walczącą na Górnym Śląsku od SW w innych oddziałach to przede wszystkim:
– elitarny charakter i bardzo ścisła konspiracja doprowadzona do skrajności (zwłaszcza do roku 1987),
– głoszenie bardzo radykalnych haseł (komunę obalić nawet przemocą),
– brak wpadek osób związanych organizacyjnie z SW jako działaczy Solidarności Walczącej. Prokuratura zarzucała np. „Leszkowi” i „Palaczowi”, że wydają „Wojewódzki Informator Solidarności”.
– dobre stosunki z wszystkimi innymi strukturami opozycji,
– stosunkowo duża liczba osób ukrywających się przez długi czas (pod naszą bezpośrednią opieką było siedmiu ukrywających się ludzi),
– luźny związek z centralą i luźne związki różnych grup i grupek wewnątrz oddziału katowickiego.
Generalnie byliśmy przeciwni jawnej działalności, bo taka mogłaby mieć miejsce tylko za pozwoleniem komunistów. Ludzie działający jawnie i mający znane nazwiska byli pod parasolem zachodniej opinii publicznej.
Niewiele podziękowań za pieniądze w stopce czasopism wynikało stąd, że bardzo niedużo środków tą drogą do Rady SW Katowice i do redakcji czasopism dochodziło. Co więcej, w latach 1982-83 wpisywano na końcu numeru podziękowania za pieniądze, które były fikcyjne. Robiono tak dla zachęty, dla pokazania ludziom tego typu formy wspierania działalności podziemnej. Niekiedy pieniądze spływały bezpośrednio dla ludzi w formie datków lub stypendiów dla ukrywających się. Przerwa w wydawaniu „WiS” od sierpnia 1983 roku do marca 1984 i przejście na format A-6 nastąpiło z kilku powodów: zmiana sposobu druku z ramki na sitodruk, co pozwalało dowolnie zmniejszać tekst, brak było fachowców, którzy potrafiliby sprawnie obsługiwać sitodruk, następował proces wdrażania sitodruku. Kolejny powód zmiany formatu to łatwiejszy kolportaż (mniejsze paczki) i ogromne kłopoty z papierem (ostatni numer przed przerwą robiony był na papierze pakowym).