Aneks
Michał Gabryel
W pierwszej
połowie 1982 r. byłem jedną z osób wspomagających i współbudujących
Regionalny Komitet Strajkowy. Nie byłem wcześniej działaczem NSZZ „Solidarność”,
i wobec tego nie byłem także człowiekiem uporczywie poszukiwanym przez Służbę
Bezpieczeństwa. Miałem stosunkowo łatwy dostęp do Władysława Frasyniuka (przez
kilka tygodni ukrywałem go) oraz częstą styczność z Kornelem Morawieckim. Od
lutego 1982 lub wcześniej Frasyniuk nawiązywał coraz częstsze kontakty z
przedstawicielami tajnych komisji zakładowych. Morawiecki zajmował się przede
wszystkim stroną organizacyjno-techniczną. On i bliscy mu ludzie posiadali
najbardziej rozbudowaną sieć łączności i wielokrotnie oni właśnie umożliwiali
kontaktowanie się Frasyniuka z działaczami i strukturami podziemnymi. Przed
powstaniem TKK nawiązałem kontakt z szefem krakowskiego regionu NSZZ „Solidarność”
– Władysławem Hardkiem.
W dniach
zakładania Solidarności Walczącej bardzo ważne było stanowisko osób pełniących
najistotniejszą rolę w strukturach podziemnych. Takie osoby, to m.in. Józef
Pinior, Marek Muszyński, Jan Gajos [pseudonim].
Pinior nadzorował zasoby finansowe, toteż jego jednoznaczne opowiedzenie się po
stronie Frasyniuka było znaczące. Muszyński był raczej bliżej Frasyniuka, Gajos zaś wszedł do Rady Solidarności Walczącej.
Sprawami
kontaktów zagranicznych zająłem się od początku swojej działalności podziemnej.
Moją intencją było oddzielenie spraw kontaktów zagranicznych i łączności
korespondencyjnej w Solidarności Walczącej od działów wykonawczych – druk,
kolportaż. Chciałem mieć bezpośredni kontakt tylko z Radą SW. Na początku
ludzie wchodzący do Rady SW nie znali się. Wszystkich znał tylko Kornel
Morawiecki.
Po utworzeniu
Solidarności Walczącej organizowałem spotkania Kornela Morawieckiego z
dziennikarzami zachodnimi (głównie zachodnioniemieckimi) oraz z
przedstawicielami Kościoła. Zajmowałem się również uzyskiwaniem sprzętu
(poligraficznego, fotograficznego, nasłuchowego itp.), przerzucaniem go do
kraju, nadzorowaniem rozładunku i uruchomieniem. Np. nadajniki i skanery
przewożone były do Polski autobusami Czerwonego Krzyża. Ważne informacje lub
mniejsze objętościowo rzeczy przewożone były w gaśnicach samochodowych,
sklejane między kartki książek, umieszczane w specjalnych, wcześniej
przygotowanych skrytkach.
Cały sprzęt
fotograficzny, którym posługiwała się w późniejszych latach Agencja
Fotograficzna „Dementi”, pochodził z takich właśnie transportów (W
1985 r. Agencja ta zerwała ostatecznie więzi z Solidarnością Walczącą).
Szczególnie częstą łączność nawiązałem ze środowiskami niemieckimi sympatyzującymi z Polską z Marburga i Frankfurtu. Z chwilą kiedy dotarły do Rady SW pierwsze informacje o Andrzeju Wirdze i jego zamiarach zaangażowania się w działalność w Solidarności Walczącej otrzymałem delikatną misję sprawdzenia go – po 13 grudnia 1981 r. była to rutynowa konieczność. Nawiązywanie kontaktów ze środowiskami niemieckimi (w tym także z policją zachodnioniemiecką) przeze mnie i przez Hilfskomittee Solidarność Andrzeja Wirgi przebiegało równolegle.