Aneks
Jan Waszkiewicz
16.12.1981 r. zostałem aresztowany. Podczas procesu, który zakończył
się w czerwcu 1982 r., zostałem internowany w szpitalu psychiatrycznym w
Lubiążu. Przebywając w szpitalu nawiązałem korespondencyjny kontakt z Romualdem
Lazarowiczem i Kornelem Morawieckim. Dość szybko zorientowałem się, że
Solidarność Walcząca jest odrębną organizacją i ma miejsce coraz dalej idąca
polaryzacja stanowisk. Działaczom SW radziłem, aby określili (na przykład
publikując jednoznaczną deklarację odrębności), że SW nie jest „Solidarnością”,
że jest to całkowicie niezależna w strukturze i zamiarach organizacja. Kornel
Morawiecki i ludzie z nim związani nie rozumieli, dlaczego mają tak mocno
podkreślać swoją odrębność.
Latem 1982 r.
przyjechał do mnie do szpitala w Lubiążu Paweł Falicki i po uzgodnieniu
szczegółów zgodziłem się pisać artykuły do „Repliki” i „Biuletynu
Dolnośląskiego”. Posługiwałem się wówczas następującymi pseudonimami:
Józef B., W.J., Optymista, Ekspert. Osobiście byłem raczej skłonny publikować
swoje artykuły w takich pismach jak: „Replika” czy „Pytania”,
które preferowały co prawda pewną określoną linię
polityczną, ale też starały się zachować niezależność partyjną. Nie odpowiadało
mi podporządkowanie „Biuletynu Dolnośląskiego” organizacji
Solidarność Walcząca.
Cały czas
czułem się związany mandatem z „Solidarnością”. Uważałem, że należy
bronić integralności NSZZ „S”. Powstanie Solidarności Walczącej tę
integralność naruszyło. Byłem zatem przeciwny budowie
nowej organizacji, mimo że zgadzałem się z wieloma głoszonymi przez nią
założeniami i celami. Każdy mógł i miał oczywiście prawo budować coś nowego,
wymagało to jednak jasnej formuły organizacyjnej, jasno wyartykułowanej
odrębności.
W łonie
Związku natomiast z biegiem czasu coraz częściej występowały tendencje do
naruszania ważności mandatów związkuwych, uzyskanych
przed 13 grudnia 1981 r. Uważałem, że w „Solidarności” zostały
zdeponowane dążenia narodu do suwerenności. Statut, program i władze NSZZ „S”
były wyrazem tego dążenia, były zatem niezwykle cenne.
Byłem zdania, że powstała w kwietniu Tymczasowa Komisja Koordynacyjna złamała
ciągłość władz związkowych. Nie wzięto pod uwagę podczas tworzenia TKK nie
tylko internowanych, ale i pozostałych na wolności członków władz krajowych
(Szumiejko, Konarski). Przed powołaniem TKK działał już kilka miesięcy
Ogólnopolski Komitet Oporu, powstały na bazie Krajowego Komitetu Strajkowego,
wyłonionego podczas strajku 13-17 grudnia 1981 r. w Stoczni Gdańskiej.
Zlikwidowanie Ogólnopolskiego Komitetu Oporu przez TKK w sposób zakulisowy było
zamachem stanu. Wprawdzie jeden z głównych działaczy OKO – Konarski –
był podejrzany o współpracę z SB, struktura ta nie była jednak rozpracowana
przez tajną policję i stanowiła o ciągłości organizacyjnej i prawnej
zaatakowanego w grudniu Związku.
Powstanie TKK
to bardzo negatywny precedens. Bo jeżeli tak znani działacze związkowi, jak
Bujak czy Frasyniuk mogli złamać zasadę legalizmu, to potem każdy uzyskiwał
moralne prawo do podobnych uzurpacji. Myślę, że tryb powołania TKK wywarł
również wpływ na powstanie Solidarności Walczącej.
Po opuszczeniu
szpitala psychiatrycznego w Lubiążu wziąłem udział w organizowaniu niezależnych
struktur oświatowych. Zostałem dokooptowany do Rady Edukacji Narodowej,
powołanej wcześniej przez TKK. Była ona pierwszym ministerstwem polskiego
państwa podziemnego. Powołana została formalnie przez TKK, ale była strukturą
niezależną. Na czele tej Rady stał Klemens Szaniawski,
a jej członkami byli m.in. o. Jacek Salij, Tomasz Strzembosz, Andrzej Janowski,
Józefa Hennelowa. W grudniu 1983 r. została powołana
do życia Dolnośląska Rada Edukacji Narodowej, która stanowiła niezależne
kuratorium dolnośląskie. W sierpniu 1984 r. spotkałem się z Władysławem
Frasyniukiem, który pod auspicjami RKS zamierzał
organizować struktury niezależnej oświaty pod nazwą Rada Oświaty Niezależnej.
Chciałem przekonać go, aby zaniechał działań, które się dublowały, ale nie
doszło między nami do porozumienia, mimo ponawianych co
pewien czas rozmów mających na celu scalenie dwóch odrębnych struktur.
Od listopada 1984 roku do stycznia 1985 roku przebywałem w Paryżu (paszport uzyskałem dzięki poparciu Episkopatu ze względu na zdrowie córki). Przed wyjazdem wystąpiłem zarówno do RKS-u, jak i SW z prośbą o instrukcje i ewentualne pełnomocnictwa, celem zarysowania w paryskich środowiskach politycznych wizerunku politycznego każdej z tych opcji. RKS i Marek Muszyński nie odpowiedzieli na moje propozycje. K. Morawiecki przekazał mi opinię na temat głównych celów i zadań SW oraz udzielił mi pełnomocnictw do zaprezentowania ich na Zachodzie.