Wałbrzyski proces SB-ków
Wiktor
14 października 2005 w Wałbrzychu z oskarżenia prokuratora IPN stanęli przed Sądem Rejonowym dawni oficerowie Służby Bezpieczeństwa: podporucznik Jerzy P. oraz młodszy stopniem Andrzej K. Są oskarżeni o brutalne pobicie zatrzymanych w 1985 r. młodych ludzi z Wałbrzycha: Dariusza Gustaba, Andrzeja Sieradzkiego, Arkadiusza Frąszczaka, Dariusza Gromka, Zbigniewa Wójcika i Adama Batora.
"Czerwony" Wałbrzych to miasto, w którym działania bezpieki były wyjątkowo brutalne, nawet jak na ówcześnie panujące w MSW zwyczaje. Wałbrzyska SB nawiązywała do najgorszych tradycji stalinowskich i praktyk UB. Zatrzymaniu towarzyszyła rewizja w mieszkaniu. W przypadku Dariusza Gustaba rodzinie odmówiono prawa do wezwania pogotowia do jego ciężko chorej siostry, która w związku z wtargnięciem bezpieczniaków dostała zapaści. Pomimo usilnych próśb zrozpaczonych rodziców, nie pozwolono im nawet podejść do najbliższej apteki i dopiero po aresztowaniu syna mogli wezwać pogotowie.
W tym czasie Darek (ur. 1969 – w 1985 r. miał niecałe 16 lat) został dowieziony do Komendy Wojewódzkiej MO, gdzie zaczęło się przesłuchanie. Już w trakcie rutynowego sporządzania protokołu zza sąsiedniej ściany dochodziły tłumione odgłosy bicia i jęki nieznanej ofiary... Wieczorne przesłuchanie przekształciło się w całonocne – jak to określił Darek – "maglowanie". W pokoju znajdowało się przeważnie 6-8 funkcjonariuszy. Niektórzy często wychodzili i wracali. Były momenty, gdy wychodziła większość i zostawało tylko dwóch: podporucznik Jerzy P. oraz "praktykant" Andrzej K.
Ten ostatni to kawał chłopa – potężnie zbudowany (ten w środku na ławie oskarżonych). Przyjął linię obrony opartą na twierdzeniu, że był tylko praktykantem, który nie brał udziału w śledztwach. Jego możliwości fizyczne sprawiały, ze ciosy i uderzenia były wyjątkowo silne i bolesne... Obaj bezpieczniacy bili przeważnie pięściami, z rzadka zadawali ciosy otwartą ręką – głównie w twarz. Ciosy były wymierzane precyzyjnie i wyjątkowo mocne. O sile zadawanych uderzeń świadczy, że kiedy po kilku uderzeniach ofiara orientowała się w "technice" bicia i potrafiła skutecznie zastosować uniki, bijący SB-ek tracił od zamachu równowagę. Doprowadzało ich to do furii. Biciu towarzyszyło nieustanne wyzywanie, jak np. po udanym uniku: "No, teraz to już cię, k..., zaj...".
Najgorsze jednak było, kiedy w zapamiętaniu tracili kontrolę i walili na oślep. Kiedy się zmęczyli, wychodzili z pokoju, za to wracali ci od zadawania pytań. Po jakimś czasie bezowocnej "Polaków rozmowy" sytuacja się powtarzała - nagle, na jakiś znak, wszyscy funkcjonariusze opuszczali pokój, wracali dzisiejsi oskarżeni i przystępowali do metodycznego bicia. Podbite oczy, opuchnięta twarz ofiary, rozcięte wargi, krwawiące rany – wcale nie przerywały "maglowania". Oprawcy przecież robili sobie przerwy i mieli czas na odpoczynek... Dopiero kiedy nadchodził świt, przesłuchiwanych odprowadzano do aresztu, tylko po to, żeby następnego wieczora koszmar rozpoczynał się od nowa.
W przypadku Darka takie "maglowanie" trwało trzy dni. Dobrze pamięta zdarzenie (choć nie jest pewny kiedy), jak oskarżony Andrzej K. zmusił go zjedzenia jednej z zarekwirowanych w trakcie przeszukania w domu książeczek wydanych w podziemiu: "Cud nad Wisłą". Jak widać, krajowym czekistom bardzo nie podobało się rozgromienie bolszewików w 1920 r.
Czwartego dnia, po trzech nocnych przesłuchaniach, Darek został zwolniony. Kiedy obolały dotarł do domu, nie mógł nic więcej zrobić, jak spać. Jednak następnego dnia, po kilku godzinach "wolności", pod jego dom znowu zajechała bezpieka. Ponowny areszt i znowu nocne maglowanie: bicie, wyzwiska, obelgi, groźby: "Teraz to już nie żyjesz!!!".
A wszystko to znosił niespełna 16-latek. Dlatego formalnie sprawa musiała zakończyć się przed sądem dla nieletnich. Wyrok, jaki zapadł – po tym wszystkim, co przeszedł – nie miał już większego znaczenia: dozór kuratora, grzywna... mimo, że sprawa ta zmusiła rodziców Dariusza do wydania oszczędności całego życia. Darek po przesłuchaniu miał częste, samoistne krwotoki z nosa, nie mógł normalnie uczęszczać na zajęcia WF.
Pozostali zatrzymani wówczas koledzy Dariusza, nieco starsi – wszyscy urodzeni w 1967 r. – podlegali już rygorom kodeksu karnego, zostali zatrzymani w areszcie na okres około dwóch miesięcy. Mieli też mniej szczęścia w trakcie śledztwa. Byli również kopani. Dariusz Gromek został przykuty do kaloryfera, miał odbite nerki i doznał trwałej utraty zdrowia. Do dziś jest na rencie inwalidzkiej. Andrzej Sieradzki był okładany krzesłem. Innego z przesłuchiwanych próbowano przypalać papierosem.
Andrzej K. natomiast cieszy się nowym porządkiem prawno-ustrojowym, jaki zapanował po 1989 r. Dziś jest komendantem głównym straży miejskiej w Świebodzicach. Pomimo statusu oskarżonego w toczącym się postępowaniu oraz zastosowanych wobec niego sankcji sądowych w postaci dozoru policyjnego i zakazu opuszczania kraju, nie został nawet zawieszony w pełnionej funkcji publicznej.
Dariusz Gustab pomimo swoich doświadczeń – a może właśnie z ich powodu – nie zaprzestał działalności niepodległościowej. W latach osiemdziesiątych był jednym z liderów wałbrzyskiego Ruchu Młodzieży Niezależnej, sympatyzującego z Solidarnością Walcząca. Chyba trudno się dziwić, dlaczego radykalny program i hasła SW były chętnie przyjmowane przez młodzieżowe środowiska niezależne i niepodległościowe.
Wałbrzych jest pierwszym miastem w Polsce, w którym niedawno skazano byłych funkcjonariuszy SB za bestialskie znęcanie się nad zatrzymanymi, na karę pozbawienia wolności BEZ zawieszenia. Jest to przede wszystkim zasługa i sukces pionu śledczego IPN.
Obecny proces sądowy przeciwko oskarżonym Jerzemu P. oraz Andrzejowi K. nie został z powodów formalnych rozpoczęty. Sąd wyznaczył następne posiedzenie na 25 października. Na dzisiejszej rozprawie oprócz oskarżonych, był obecny Dariusz Gustab, jako oskarżyciel posiłkowy, oraz – w charakterze publiczności – dawni koledzy z opozycji.
(Powiększenie po naciśnięciu na miniaturę)
Jak widać z innych fotografii, pierwszemu posiedzeniu sądu towarzyszyło pewne zainteresowanie mediów. Obecność przewodniczącego Solidarności Walczącej była dużym wsparciem moralnym dla Dariusza.
Oskarżeni zapytani, czy wyrażają zgodę na publikacją zdjęć, zgodnie odmówili.
Po rozprawie, wspólnie z Kornelem i Darkiem zostaliśmy zaproszeni na obchody 25-lecia Solidarności w Zamku Książ. Kornel jak zwykle upomniał się o pamięć o zapomnianych: nastoletnich bohaterach wałbrzyskiej ulicy. Zebrani gromkimi brawami podziękowali wymienionym z nazwiska działaczom młodzieżowym, którzy wspierali działalność podziemnej Solidarności.
Wiktor
PS. Ustawa o ochronie danych osobowych wymusza na nas zasłonięcie twarzy oskarżonych.