Rafał Gan-Ganowicz
1932-2002
26 listopada 2002 r. w Lublinie, na starym, jeszcze
dziewiętnastowiecznym cmentarzu, przypominającym wileńską Rossę, odbył się
pogrzeb Rafała Gan-Ganowicza. Żegnała Go najbliższa rodzina, przyjaciele, wiele
młodzieży, poczty sztandarowe...
Odprawiający Mszę św.
ksiądz w pięknej homilii starał się dokończyć rozmowy, jakie prowadził
z Rafałem. „Kiedy byłem u Ciebie w szpitalu, zapytałem:
– Co mogę dla Ciebie zrobić? – Ty masz się za mnie modlić!”.
Po Mszy członek Młodej
Demokracji (młodzieżowego ugrupowania, z którym w Lublinie współpracował
Rafał) przedstawił życiorys Zmarłego. Grób okryły wieńce i kwiaty, m.in. od
Unii Polityki Realnej. Kwiaty od Solidarności Walczącej złożyli Jadwiga
Chmielowska i Paweł Falicki.
– Ostatnio –
wspomina Jadwiga Chmielowska – widzieliśmy się z Rafałem na Zjeździe SW
w czerwcu. Już wtedy chorował, choć nic o tym nie wiedziałam. Praktycznie cały
czas upłynął nam na rozmowach. Nawet nie poszliśmy na te oficjalne
przemówienia tylko dyskutowaliśmy o Polsce. Rafał bardzo zadowolony był z
pobytu w Lublinie. Mówił, że znalazł tu fantastyczną młodzież, z którą dużo
pracował.
Cały czas –
kontynuuje Chmielowska – widzę Rafała w tym parku pod Wrocławiem, gdy
przy kuflu piwa dyskutowaliśmy o naszych udanych zmaganiach z Sowietami.
Zmarł na raka płuc. Mimo
choroby do ostatnich chwil był bardzo czynny. Nie zdążył, niestety, skończyć
swej nowej ksiażki o oddziałach wartowniczych.
Uciekinier
Biografia Rafała
Gan-Ganowicza stanowi jakby gotowy scenariusz filmu sensacyjnego.
Osierocony został w czasie
wojny (ojciec zginął w Powstaniu Warszawskim, matka – jeszcze na
początku wojny). Polska Ludowa od początku nie trafiła do przekonania
nastoletniego Rafała. Z kilkoma rówieśnikami założył nielegalną grupę kolportującą podziemne ulotki i malującą
antykomunistyczne napisy na murach. Gdy w czerwcu 1950 r. bezpieka wpadła na trop młodocianych
konspiratorów, Rafał, ratując się przed nieuchronnym więzieniem, ukrył się pod
pociągiem i po kilkudziesięciu godzinach wysiadł w Berlinie Zachodnim.
Żołnierz
z wyboru
W Berlinie wstąpił do amerykańskiej
służby wartowniczej. Kilkanaście miesięcy później wyjechał do Francji. Zdał
maturę i odbył studia oficerskie
organizowane przez NATO i kurs spadochroniarski. Patent podporucznika odebrał
z rąk generała Andersa. W Paryżu uczył w polskiej szkole. W 1965 roku w
Brukseli zaciągnął się do wojsk Mojżesza Czombego, przywódcy Konga, który
walczył z rebelią zorganizowaną przez Związek Sowiecki. Dowodził tam
batalionem. Zyskał opinię jednego z najlepszych na świecie żołnierzy
fortuny.
W 1967 roku, jako oficer
współorganizował w Jemenie obronę przed kolejną sowiecką rewolucją.
– Jeszcze po
dwudziestu latach – mówi Romuald Lazarowicz – gdy w swym malutkim
paryskim mieszkanku Rafał z zapałem opowiadał o rozbijaniu sowieckich czołgów i
strącaniu migów, widać w nim było twardego żołnierza. Z dumą demonstrował
pamiątkowy pistolet z tamtej wojny.
Rafał Gan-Ganowicz całe
życie starał się służyć Polsce najlepiej, jak potrafił. Ponieważ komunizm uważał
za największe zagrożenie dla Polski i świata, walczył z nim gdzie tylko
mógł. Nie tylko zresztą bronią.
Działacz
Po powrocie do Francji
zamieszkał w Paryżu. Pracował m.in. jako kierowca, elektryk, tłumacz. Działał jednocześnie
w organizacjach kombatanckich. Gdy w kraju komuniści zaatakowali
Solidarność, współorganizował demonstracje w jej obronie. Wspólnota ideowa
i brak złudzeń co do istoty komunizmu zbliżyły Rafała do Solidarności
Walczącej. Został jednym z jej zagranicznych przedstawicieli. Jego wspomnienia,
zawarte w książce „Kondotierzy” wydanej przez SW, stały się
podziemnym bestselerem. W połowie lat 80. został korespondentem Radia Wolna
Europa. Jednak jego głos zniknął z anteny tuż przed okrągłym stołem. Kłuł
w oczy, gdy przyszedł czas bratania się z komunistami.
Na stałe do Polski wrócił w
1997 roku. Z żarliwością i pasją poznawał teraz ojczyznę – wcześniej nie miał przecież ku temu okazji.
Osiadł w Lublinie, którego atmosferą się zachwycał i
gdzie pomagał najmłodszemu pokoleniu odnaleźć „Pogodne Dzieciństwo”
(tak nazywa się jego fundacja). Młodość jego samego nie była ani pogodna, ani
łatwa.