Arkadiusz Kazański - SWT w aktach SB (tekst nie autoryzowany, spisany z taśmy.)
Przyznam
szczerze, że stanąć przed państwem i próbować opisać Solidarność Walczącą w
aktach służby bezpieczeństwa to dosyć trudne zadanie, ponieważ tych akt na
temat Solidarności Walczącej z Trójmiasta nie zachowało się zbyt dużo. Zdecydowana
większość, została zniszczona, niemniej jednak udało mi się dotrzeć do kilku
spraw, które tutaj państwu chciałbym przybliżyć.
Pierwsza
dotyczy lipca 1986 roku, kiedy to pracownik Stoczni Gdańskiej Zbigniew Rosiak
zgłosił się do Komendy Wojewódzkiej Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych i
ujawnił swoją działalność w strukturach Solidarności, a także w czteroosobowej grupie
Solidarności Walczącej, która zajmowała się takimi akcjami „dyscyplinującymi”.
Były to akcje np. oblewania karoserii samochodów jakichś szczególnie aktywnych
działaczy nowych związków zawodowych, członków organizacji partyjnych w
zakładach pracy. Podpalano również oblewane łatwopalnymi płynami wycieraczki
mieszkań takich działaczy. Zdarzyło się też w jednym wypadku pobicie. Zbigniew
Rosiak opowiedział to wszystko Służbie Bezpieczeństwa, ujawnił nazwiska swoich
kolegów, którzy działali z nim w tej czteroosobowej grupie. Dwóch z nich
zostało aresztowanych, jeden, Dariusz Rożkowski, pracownik Polskiego Portu
Handlowego, w ramach obowiązków służbowych wypłynął na barce do Holandii i tam
pozostał. Nie udało się więc go zatrzymać
Na
skutek zgłoszenia tego Zbigniewa Rosiaka Służba Bezpieczeństwa dopiero w lipcu
1986 roku wpadła na ślad tych aktów „dyscyplinujących”, których dokonywano w
latach 1983-84. Uprzednio, 22 mają w 84 roku, na skutek niewykrycia sprawców
tych aktów prokurator rejonowy pan Sznycer umorzył postępowanie. Dopiero po dwóch
latach, w 1986 r. to postępowanie zostało wznowione. Zwrócę uwagę, że Służba
Bezpieczeństwa na temat tej działalności dowiedziała się właściwie tylko tyle,
ile powiedzieli zatrzymani. Takich przypadków było co najmniej kilkanaście. oni
się przyznali się do działalności po kilku miesiącach pobytu w areszcie na
Kurkowej. Zostali wypuszczeni na wolność na mocy amnestii w 1987 roku. W aktach
jest też informacja, że wedle tych zeznań ta grupa bardzo blisko współpracowała
z Tajną Komisją Zakładową Stoczni Gdańskiej i nawet TKZ przekazywał co miesiąc
sumę 20 tys. złotych na taką działalność, powiedziałbym, bojową.
Następna
sprawa dotyczy stycznia roku 1987, kiedy inspektorat ochrony funkcjonariuszy
WSW w Gdańsku zatrzymał funkcjonariusza ZOMO (potem Miejskiego Urzędu Spraw
Wewnętrznych w Sopocie) pana Henryka Pieca pod zarzutem wymuszania haraczy. Akta
dotyczące tego zatrzymania zawierają informację Inspektoratu drugiego, że
Henryk Piec działa w organizacji Solidarność Walcząca, jest dowódcą kilkuosobowej
grupy, która też prowadziła takie działania „dyscyplinujące”. Według akt na
trop tej grupy wprowadził służby bezpieczeństwa tajny współpracownik o pseudonimie
„Jacek”. Nie udało mi się na razie ustalić, kto mógł być tym „Jackiem”, ale też
widać, że SB nie miała pełnej wiedzy na temat działania tej grupy. O „Jacku”
podają, że działał w Solidarności Walczącej, ale nic poza takimi ogólnymi
informacjami, nie ma żadnej wiedzy szczegółowej. Jest stwierdzenie, że grupa
planuje w najbliższym czasie akcję „wymierzania sprawiedliwości” wspomnianemu Zbigniewowi
Rosiakowi, który złożył te obszerne wyjaśnienia. Jest również informacja, o
planowaniu jakiejś bliżej niesprecyzowanej akcji na urząd miasta w Gdyni.
Wydaje mi się, że te informacje były nieprecyzyjne, bo faktycznie chodziło o
przygotowywanie akcji, ale na komitet miejski PZPR w Gdyni. Potem, już po
zatrzymaniu Henryka Pieca, zastosowano też taką kombinacje operacyjną, że preparowano
przechwycone grypsy między nim a jego bratem na wolności. Usiłowano doprowadzić
do przecieku informacji, ale to też się nie udało. Jest też np. taka informacja,
że Henryk Piec został podany obserwacji, zanim został zatrzymany, ponieważ
doszły głosy, że ma w najbliższym czasie ochraniać jednego z dowódców,
przywódców Solidarności Walczącej. Kilkudniowa operacja nie udała się
obserwatorom. Pan Henryk Piec został potem skazany na dwa lata i sześć miesięcy
więzienia.
Trzecia
sprawa dotyczy września 1987 roku, zatrzymania Krzysztofa Szymańskiego na
parkingu pod hotelem „Marina, gdzie miał odebrać transport, przyczepę
wyładowaną sprzętem – materiałem poligraficznym, również bronią gazową i materiałami
wybuchowymi. Szymański niestety też złożył obszerne wyjaśnienia, ale w zakresie
wiedzy dostępnej już Służbie Bezpieczeństwa. SB wiedziała już wcześniej, że ten
kontakt ze Szwecją, kontakt pomiędzy Marianem Kaletą, Józefem Lebenbaumem a Kornelem
Morawieckim i Andrzejem Kołodziejem utrzymywał Krzysztof Szymański. Był on
pracownikiem Żeglugi, pływał na promie „Kopernik” i przekazywał informacje do
Szwecji, a z powrotem przywoził materiały, sprzęt poligraficzny czy broń gazową,
paralizatory. Tam właśnie pada informacja że Solidarność Walcząca planuje
szereg takich akcji zastraszających czy [ofensywnych] w czasie demonstracji, z
unieszkodliwianiem np. pojazdów milicyjnych i że jest dwudziestoosobowa grupa,
która ma być aktywna właśnie w czasie demonstracji w walce z jednostkami
milicyjnymi. Jest nawet mowa o kuszy, która z bliskiej odległości może
unieszkodliwić milicyjne samochody. Jednak i te zeznania nie poszerzyły wiedzy Służby
Bezpieczeństwa, ponieważ to wszystko zatrzymało się na panu Kornelu Morawieckim
i na Andrzeju Kołodzieju. Wiemy, że pan Kornel został zatrzymany we Wrocławiu, nieco
później pan Kołodziej, ale nie poszło to w głąb organizacji.
Padło
jeszcze nazwisko Romana Zwiercana, ale trudno cokolwiek powiedzieć na temat
wiedzy Służby Bezpieczeństwa. Jak tam zaznaczano, Solidarność Walcząca była
bardzo trudna do rozgryzienia, ponieważ tworzące ją grupy składały się z osób
bardzo ze sobą związanych i trudno było tam wniknąć jakimś rozpracowującym je osobowym
źródłom informacji. Ale też znalazłem ciekawą opinię służbową na temat Janusza
Molki z 1987 roku, wtedy już starszego kaprala Służby Bezpieczeństwa. Jak
pewnie państwo wiedzą, działał on w opozycji, a jednocześnie był na etacie
niejawnym Służby Bezpieczeństwa. W tej opinii służbowej podsumowującej trzy
lata działalności Janusza Molki (pewnie to służyło do decyzji awansowych) jest fragment,
który mówi, że na szczególną uwagę zasługują rozpracowania zrealizowane przy jego
udziale. Punkt szósty dotyczy rozpracowania osób stanowiących trzon oddziału
Gdańskiego Solidarności Walczącej oraz nawiązania bezpośredniego kontaktu z
przywódcą tej struktury, Andrzejem Kołodziejem. Trudno powiedzieć, czy była to opinia
pisana na wyrost, potrzebna do awansu. Pewnie przełożony starał sobie samemu
udowodnić, że jego podwładny zasługuje na nagrodę. Może tutaj będzie okazja,
żeby się do tego odnieść.
|