Kornel Morawiecki - Geneza powstania Solidarności Walczącej. (tekst autoryzowany)
Zadano mi temat genezy SW.
Zacznę od symbolu, od tej naszej kotwicy, wiąże się ona
bowiem z genezą Solidarności Walczącej. Pamiętam czas, kiedy przygotowywaliśmy
się do powołania pisma, potem do jakiejś struktury, którą nazwaliśmy
Porozumienie Solidarność Walcząca, wreszcie organizacji. Pamiętam noce spędzone
z moim przyjacielem, który jest tu z nami na sali, z Romkiem Lazarowiczem –
myśleliśmy nad tym, co powinno być naszym symbolem i razem doszliśmy do
wniosku, że to musi być kotwica, bo oznacza ona nadzieję. Tę wielką nadzieję,
taką nadzieję pierwszych chrześcijan na zbawienie, na zwycięstwo. Uznaliśmy, że
to musi być również symbol nawiązujący do pokoleń przed nami, do tych
najbliższych przed nami, do pokoleń drugiej wojny światowej, które oddały
olbrzymią ofiarę poświęcenia, krwi i takiej zatraty w walce o Polskę, w
nieliczeniu się ze sobą, z realnością.
Myśmy wtedy sobie powiedzieli, że przecież my tej
Solidarności raczej już nie wynegocjujemy od generała Jaruzelskiego, nie
wymodlimy jej w kościołach. Byliśmy wtedy świadomi, co się stało z bardzo
ważnym dokumentem, tezami Społecznej Rady Prymasowskiej z kwietnia 1982 roku o
ugodzie społecznej. W naszym odczuciu ten dokument był zbyt daleko idącym
ustępstwem na rzecz Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, był bardzo spokojny, a
nawet ustępliwy. Ten dokument został wydrwiony, wyśmiany w środkach masowego
przekazu. Oni uważali, że już z nami, z Polakami wygrali. Powiedzieliśmy sobie
wtedy, że powołamy coś takiego, jak Solidarność Walczącą, coś co ich pokona.
Wtedy – pan dyrektor
oddziału IPN-u słusznie to zauważył – te nasze zamiary wydawały się przekraczać
możliwości, bo przecież chcieliśmy nie tylko niepodległości Polski, nie tylko
wolności dla siebie samych, dla nas, Polaków, ale, jak napisaliśmy to w
przysiędze: „Będę walczyć o solidarność między ludźmi i narodami”. Chcieliśmy
wolnych narodów Ukrainy, Litwy, Białorusi, Rosji, Gruzji... Chcieliśmy
zjednoczonych Niemiec, wolnych zjednoczonych Niemiec, ale zjednoczonych w
prawdzie, w świadomości tego, jaką krzywdę zrobili Europie w drugiej wojnie
światowej.
Wspomnę tutaj jeszcze o środowiskowej genezie. Dla mnie
osobiście dokonaniem, z którego jestem dumny, była obecność z moimi kolegami na
placu Zwycięstwa z transparentem „Wiara- Niepodległość” , na tym placu, gdzie
właśnie Papież wzywał nas do śmiałości, do przyjęcia tej wielkości ducha
polskiego, a właściwie ducha Bożego w nasze serca. Potem był „Biuletyn
Dolnośląski”. Są tu dziś ludzie którzy z nami to pismo robili – tutaj jeszcze
raz wspomnę nazwisko Romka Lazarowicza, Hani Łukowskiej, ludzi, którzy wtedy
starali się to wolne słowo, to niepodległe słowo nieść.
Przedwczoraj byłem na podobnej sesji związanej z
działalnością poznańskiego oddziału
Konfederacji Polski Niepodległej. Tam oddałem hołd ludziom, którzy pierwsi w
komunistycznej Polsce w sposób zorganizowany podnieśli zawołanie Niepodległość
i umieścili je na sztandarach. Myśmy je przejęli. W zorganizowany sposób
staraliśmy się pomóc odzyskać niepodległość naszą, niepodległość narodów zniewolonych,
całego Związku Sowieckiego. I po części nam się to udało. To jest coś
niesamowitego, bo i ta nasza siła, i nasza ofiara, a nawet nasza determinacja
były niewspółmiernie małe do osiągnięcia. Przecież przed nami byli ci, którzy
umierali. Żołnierze wyklęci, ci chłopcy, którzy szli wtedy w ten polski las po
drugiej wojnie światowej, nie godząc się z sowieckim wyzwoleniem, które było
przecież także zniewoleniem Polski. Ale nie takim jak pod okupacją niemiecką. I
to Rosjanie pokonali tego wroga, którego celem było to żeby Polski w ogóle nie
było.
Tragedia smoleńska, ta ostatnia nasza wielka katastrofa to
ostatni akord tej drugiej wojny światowej. Wojny, wydawało się zwycięsko
zakończonej dla najeźdźców. Po wrześniu 1939 roku minister spraw zagranicznych
Związku Sowieckiego Mołotow z dumą, z emfazą mówił, że skończył się ten
pokraczny bękart traktatu wersalskiego, skończyła się Polska. Otóż katastrofa
smoleńska pokazała, że Polska się nie skończyła. Że zostanie pamięć o tych,
którzy poszli na ten nierówny bój z Niemcami, z Sowietami. O tych, których
zabito strzałem w tył głowy, w Katyniu, o tych, którzy umierali w Oświęcimiu,
również o Żydach Polskich wyniszczonych do szczętu. O narodzie, który z nami
współpracował i trwało to przez wieki, a którego nie ma między nami. Zostanie
pamięć o Polakach i Polska jako samodzielny byt narodowy. Trwać będzie, bo jest
światu i nam, Polakom, Europie potrzebna. Potrzebna jest do naszej i waszej
wielkości.
Pamiętajmy, że najważniejsi na tym świecie nie jesteśmy my
indywidualnie, nie każdy z nas. Że są rzeczy ważniejsze od życia ludzkiego, że
ważniejsza jest zbiorowość. Wielka zbiorowość, wielopokoleniowa, oddana swoim
przodkom i swoim dokonaniom w języku, w myśli, w organizacji. To jest
ważniejsze od każdego z nas. Ale w naszej polskiej tradycji, w naszej kulturze
była świadomość tego, że są jeszcze większe rzeczy i wartości. Takie jak honor,
jak prawda, jak wolność. W ostatnich dekadach dołączyło do tego wielkie słowo
„solidarność”.
Te słowa wymagają ofiary, wymagają poświęcenia – i taka była
głęboka geneza SW. Stąd się wzięliśmy i myślę, że będziemy potrzebni jeszcze
młodemu pokoleniu. Cieszę się, że IPN, że część polskiej inteligencji zauważyła
tę naszą obecność, nasze istnienie, i że stara się przywrócić dobre słowo „solidarność”,
wokół którego wyrośliśmy. Słowo, które było nam drogowskazem i oby nas
wszystkich dalej prowadziło w walce o lepszy świat.
|