Roman Zwiercan - Przygotowanie do czynnego oporu
W latach osiemdziesiątych przez ubecję oraz
sporą część „kanapowej opozycji postsolidarnościowej", dążącej za wszelką
cenę do ugody z komunistami, określani byliśmy jako „ekstremiści i
terroryści". Nie były to oceny w żadnej mierze usprawiedliwione.
Dopuszczaliśmy stawianie
czynnego oporu ale tylko w razie nasilenia represji przez aparat władzy i
staraliśmy się do tego przygotować najlepiej jak potrafiliśmy. Gromadziliśmy
broń, materiały wybuchowe, a przede wszystkim wiedzę. Wszystko w największej
tajemnicy. Dzisiaj już możemy
powiedzieć, że grupa „sabotażowo-dywersyjna", tylko w Stoczni im. Komuny
Paryskiej, liczyła co najmniej siedem osób: Marek Bieliński, Edek Frankiewicz, Mirek Korsak,
Stanisław Ossowski,
Henryk Parszyk, Bogdan Pełka i Andrzej Tyrka. Poza stocznią były inne, jeszcze bardziej
zakonspirowane grupy. Znając realia i beztroskę polskiej opozycji może nas
dziwić, że do końca udało zachować się ich skład i zadania w tajemnicy przed
ubecją. Znacząca część grupy została „ujawniona" dopiero obecnie: Andrzej Kołodziej, Roman Zwiercan, Teresa Komorowska, Krzysztof Bednarek, Jacek
Kaczorowski, Jagoda Krawczyk i Marek Bieliński (będący jednocześnie w grupie
stoczniowej).
W ramach przygotowań gromadziliśmy na wszelki
wypadek materiały.
Otrzymaliśmy, już w 1984 r., od
przyjaciół z zagranicy plany umożliwiające w domowych warunkach, przy użyciu
najprostszych narzędzi, produkcję pistoletów. Przesyłka dotarła w formie
negatywów. W 1985 roku znaleźliśmy osobę, która podjęła się wykonania
prototypu, i kilka miesięcy później mieliśmy informację o możliwości podjęcia
półseryjnej produkcji. Nie zdecydowaliśmy się na to. Wystarczyła nam
świadomość, że jesteśmy w stanie w każdej chwili rozpocząć montaż zwłaszcza, że końcowym efektem była
konstrukcja zbliżona parametrami do amerykańskiego pistoletu maszynowego, z
okresu wojny - M3. Była to broń samoczynna działająca na zasadzie odrzutu zamka
swobodnego i strzelająca z zamka otwartego. Mechanizm spustowy nie posiadał
przełącznika rodzaju ognia, ale ze względu na niską szybkostrzelność 400-450
strzałów na minutę, nawet bez większej wprawy można było strzelać także ogniem
pojedyńczym. Zostało to sprawdzone. Ładowanie magazynka było bardzo niewygodne.
Zamek był napinany uchwytem umieszczonym z prawej strony mechanizmu spustowego. Przyrządy celownicze miały stałe ustawienie
w postaci muszki i celownika przeziernikowego, teoretycznie ustawionego na 50 m. Nie sprawdziliśmy
niestety, ze względów bezpieczeństwa, czy podane dane były prawdziwe. Nie
mieliśmy do tego technicznych możliwości. Każdorazowe strzelanie w lesie, a
innej możliwości nie mieliśmy, wiązało się z dużym ryzykiem.
Równolegle, gdy trwały
prace nad pistoletem maszynowym, wykonana została znacznie prostsza
konstrukcja. Jednostrzałowy pistolet przystosowany do strzelania amunicją
kalibru 5,6 mm.
Była ona dość łatwo dostępna, ponieważ stosowano ją do karabinków KBKS
używanych powszechnie do nauki strzelania, nawet w niektórych szkołach
średnich. Dużym uproszczeniem było nie budowanie prototypu, a kopiowanie
elementów składowych, z egzemplarza, który wcześniej już został wykonany. Lufa, wykonana z użyciem frezarki, co uniemożliwiało
produkcję bez dostępu do tej maszyny. Powstały co najmniej dwa egzemplarze tej broni do roku 1987.
Poza przedstawionymi
przykładami były też podejmowane próby z przerabianiem pistoletów gazowych kal.
9 mm na
amunicję ostrą. Wyniki nie były zadowalające, ponieważ był problem z
przystosowaniem magazynka. Trzeba było po każdym strzale ręcznie ładować
kolejny nabój.
W związku z udanym
wdrożeniem produkcji PM zarzuciliśmy więc pomysły z bronią gazową, mimo że
dotarło pod koniec 1986 roku kilka gazowych rewolwerów (z magazynkiem bębenkowym),
które wydawało się, można było przystosować bez większych problemów.
Z innego źródła otrzymaliśmy
„elementarz" produkcji najprostszych materiałów
wybuchowych oraz detonatorów
i zapalników. Było to kilkadziesiąt przepisów
które dotarły w formie negatywów. Wszystkie materiały
zostały przetestowane i również na tym poprzestaliśmy za
wyjątkiem jednokrotnego wykorzystania do konstrukcji bomby która
została podłożona pod Komitetem Miejskim PZPR w Gdyni, 28 lutego 1987
roku. Największą zaletą „przepisów" była ich prostota i
wykorzystanie surowców
ogólnie dostępnych. Wystarczyło wyjść na przysłowiowy róg
i w najbliższym
osiedlowym sklepiku zrobić zakupy. Większość składników była ogólnodostępna nawet w
komunistycznym państwie, a część dostarczała pracownia chemii Wyższej Szkoły
Morskiej.
W
ciągu roku udało się zgromadzić niewielki arsenał. Na koniec 1986 roku grupa
dysponowała w pełni sprawnymi 3 sztukami broni krótkiej (Walter, P-64, Luger),
jednym PM Skorpion, jednym PM 63 i jednym wyprodukowanym w stoczni, na wzór
amerykańskiego M3, oraz dwoma AKMS, kilkoma sztukami jednostrzałowej broni
ręcznej a także sporą ilością materiałów wybuchowych.
|